Kobiety w Polsce walczyły o to, aby „rodzić po ludzku”, o co w ich imieniu starały się Fundacja Rodzić po Ludzku, Fundacja Promocji Karmienia Piersią i wiele innych organizacji. Udało się, a w 2012 roku wprowadzono standardy opieki okołoporodowej. Teoretycznie każda z rodzących kobiet ma między innymi prawo do znieczulenia, wyboru pozycji, w jakiej chce rodzić czy nieprzerwanego kontaktu „skóra do skóry” z noworodkiem przez 2 godziny po porodzie. Ponadto standardy przewidują, aby do niezbędnego minimum ograniczyć interwencje medyczne, które na polskich oddziałach położniczych były i, jak się okazuje, nadal są powszechne. Nie powinno się rutynowo nacinać kobietom krocza, przebijać pęcherza płodowego czy podawać oksytocynę, jeśli nie istnieją ku temu żadne medyczne przesłanki.
Tyle o teorii, a jak sytuacja wygląda w praktyce?
Polskie porodówki nie zapewniają świadczeń medycznych odpowiedniej jakości
Najwyższa Izba Kontroli w latach 2013-15 przeprowadziła kontrolę 29 oddziałów położniczych, na których urodziło się ponad 63 tysiące dzieci. Dobra wiadomość jest taka, że znacznie spadła śmiertelność wśród noworodków. W 2010 w poddanych kontroli szpitalach wynosiła 9,4 proc., w 2015 – 5,9 proc. To jednak koniec pozytywnych wiadomości.
Chociaż we wszystkich placówkach zatrudniano wymaganą liczbę lekarzy, położnych i pielęgniarek, potrzeby są znacznie większe. NIK wyjawił, że w jednym z kontrolowanych oddziałów ginekolog dyżurował bez przerwy 151 godzin. W trzech skontrolowanych placówkach dyżury były pełnione samodzielnie przez lekarzy, którzy nie ukończyli danej specjalizacji. W siedmiu natomiast świadczeń udzielał personel niewymieniony w kontraktach podpisanych z Narodowym Funduszem Zdrowia.
Największy problem jest z anestezjologami. W większości skontrolowanych ośrodków dyżurował tylko jeden anestezjolog, przypisany do więcej niż jednego oddziału, np. do położniczego oraz do chirurgicznego. W praktyce dla pacjentek oznacza to niemożność otrzymania znieczulenia w trakcie porodu. Z raportu wynika, że aż w jednej czwartej placówek w ogóle nie proponuje się pacjentkom znieczulenia. Anestezjolog jest obecny na sali również w trakcie cesarskiego cięcia, a konieczność oczekiwania, aż skończy pracę na innym oddziale i dotrze na porodówkę, może oznaczać bezpośrednie zagrożenie dla życia i zdrowia matki oraz dziecka.
Tylko osiem oddziałów spełniało wymagania co do urządzenia sal porodowych. Współcześnie wciąż funkcjonują porodówki, na których kobiety rodzą oddzielone tylko parawanem. Oddziały położnicze nie zapewniają kobietom prawa do intymności i godności. W siedmiu z kontrolowanych placówek wszystkie sale poporodowe były przeznaczone dla więcej niż dwóch osób, a w niektórych oddziałach znajdywały się sale nawet siedmioosobowe.
Standardy opieki okołoporodowej nie są respektowane na polskich porodówkach. Aż u 68 proc. kobiet wykonuje się rutynowo nacięcie krocza, nawet jeśli nie istnieją ku temu wyraźne wskazania medyczne, a tylko 43 proc. spośród nich pyta się o zgodę. Zaledwie 18 proc. matek wybiera pozycję, w której chce rodzić, a zdecydowana większość musi rodzić w pozycji, jaką wskaże personel. Nieco lepiej sytuacja wygląda w kwestii kontaktu „skóra do skóry”, 91 proc. kobiet otrzymuje dziecko od razu po porodzie, jednak zazwyczaj nie przestrzega się standardu 2 godzin, a noworodka odbiera po kilku lub kilkunastu minutach. NIK zwrócił również uwagę na liczbę cesarskich cięć, która, niezgodnie z zaleceniami, wzrosła z ponad 40 proc. w 2010 roku do 47 proc. w 2015.
Zalecenia pokontrolne mówią o zapewnieniu anestezjologom takiej pracy, aby lekarze wymienionej specjalizacji mogli natychmiast, w razie potrzeby znieczulić pacjentkę. Ponadto zwrócono uwagę na konieczność przeprowadzenia kampanii informacyjnej na temat możliwych negatywnych skutków cesarskiego cięcia i innych interwencji medycznych tak, aby nie tylko personel medyczny, ale i pacjentki miały wiedzę na temat negatywnego wpływu nadmiernej medykalizacji na poród fizjologiczny. Powinno się również ustalić wymagania co do pomieszczeń i wyposażenia oddziałów położniczych oraz zorganizować pracę lekarzy zatrudnionych na podstawie umowy innej niż umowa o pracę w taki sposób, aby ci mieli możliwość odpocząć pomiędzy dyżurami.